środa, 12, luty 2025
Mały Beskid - wielka trasa.
Czerwcowa aura nie kusiła zbytnio,  a jednak stali bywalcy „królewskiego rajdu”1 stanęli na wysokości zadania. Albo raczej szczytów. Trzech. Jak to podczas Korony Beskidu – tym razem Małego – bywa.
Do Starych Rajdowców dołączyły Świeżynki i tak w grupie dziesięcioosobowej, wyruszyliśmy z Wilkowic o 5.15. Bez psa, ale z jedną kobietą, jak to KTOŚ złośliwy skrzętnie zauważył. Jeszcze złośliwsze KTOSIE twierdzą, że w rajdzie uczestniczyło 9 ludzi i 1 kobieta – pomińmy to zaciśnięciem szczęk i pięści, gdyż nie czas i miejsce na walkę płci.
Rozpoczęliśmy oczywiście z Cięciny, (no, niektórzy byli z „obrzeży”, ale to tylko potwierdza atrakcyjność rajdu), wsiadając do pociągu niemal w środku nocy. Niemniej wszelkie narzędzia pomiarowe, czyli zegarki, telefony, GPS-y itp., itd., zostały włączone dopiero przy węźle szlaków w Wilkowicach Bystrej.
Tradycją już stała się niezwykła atmosfera podczas tego wyjątkowego dreptania. I tym razem w doskonałych nastrojach, wdrapaliśmy się na śpiącą jeszcze i przymgloną Magurkę Wilkowicką. Ząbkiem w koronie co prawda nie jest, jednakże uczcić zdobycie należało, co też niezwłocznie uczyniliśmy tradycyjnym… zdjęciem i „minerałem”2.
Pokrzepieni dobrym czasem przejścia i takimi tam smakołykami przystąpiliśmy do ataku pierwszego i najwyższego szczytu – Czupla, 933 m n.p.m.  A potem to już z górki i to dosłownie, gdyż trasa wiodła do Czernichowa, który znajduje się na wysokości 333 m n.p.m.
No cóż, obniżenie bolesne dla świadomych dreptaczy – gdy się zeszło, to trzeba wejść – Jaworzyna to wysokość 867 m n.p.m. Dlatego też rozsądnie postanowiliśmy zregenerować siły pożywnym posiłkiem na czele i ciekawą konwersacją, okraszoną  pysznym ciastem (oczywiście pełnoziarnistym;). Warunki były dogodne – stolik i ławeczki nieopodal sklepiku, niewiele do szczęścia potrzeba.
Pełni energii ruszyliśmy stromo pod górę, co jakiś czas wyrzucając z siebie absurdalne pomysły, jak wyrównać przewyższenia. Na Jaworzynie krótki odpoczynek i tak już z wyrównanym oddechem dotarliśmy na przełęcz Kocierską, gdzie zamierzony niedługi odpoczynek przeciągnął się do godzinnej posiadówy.  Podarowaliśmy sobie odrobinę luksusu – kawy, polewki, chłodniki i „napój bogów” lały się niemal strumieniami...
Następny etap aż do Potrójnej pokonaliśmy spokojnie, bez większych niespodzianek. Jednakże potem zaczęliśmy odczuwać na karkach oddech burzy. Krok nabierał tempa. Madahora – nasz drugi szczyt 929 m n.p.m. – przywitała nas kroplami deszczu. Łamana Skała nie załamała jednakże naszego morale i uzbroiwszy się w kurtki, peleryny i inne przyrządy przeciwdeszczowe rozpoczęliśmy ostatni atak szczytowy – Leskowiec majaczył przed nami.
Deszcz opłukiwał nas solidnie, jakby chcąc zmyć trudy całodniowej wędrówki. Natomiast szlachetnie poddał się, gdy już jako zdobywcy pełnej korony stanęliśmy na Leskowcu – tam powitało nas piękne słońce, dopełniając tym samym aktu koronacji. Mogliśmy podziwiać panoramę niemal w całej okazałości.  Zadowoleni pogratulowaliśmy sobie kolejnego sukcesu – trzecia korona i szczęścia – początek czerwca był raczej chłodny i mokry.
Radość postanowiliśmy przedłużyć pobytem w schronisku, do którego dotarliśmy niczym na  skrzydłach. Rozmowni wielce siedzieliśmy i nikt nie miał zbytniej ochoty kończyć rajdu zejściem do Krzeszowa, gdzie czekał na nas transport. Rozmowa sączyła się lekko i tylko ostatek rozsądku nakazał wymarsz.
Do oczekującego nas busa dotarliśmy już w ciemnościach – nie egipskich, lecz krzeszowskich.
Korona Beskidu Małego – Czupel, Łamana Skała, Leskowiec – została zdobyta. Kolekcja królewska potroiła się. Rajd odbył się w najmniejszym jak dotąd składzie, jednak wartym podkreślenia jest fakt, iż drużyna trzymała się razem. Wszystkie szczyty (nawet te pomniejsze) były zdobywane przez dziesięć osób w jednej grupie (no 9 i …itd.:) A że czas się wydłużył?... Potwierdza to tylko, że dla uczestników wędrowanie to miłe spędzenie czasu, którego nie chce się tak po prostu i szybko kończyć. A to tylko dobrze świadczy o idei Korony Beskidów.

Zapraszamy za rok.
Aga

[1] Królewski bo korona, gdyby ktoś nie wiedział. [2] Ci, którzy śledzą nasze wyczyny od początku, będą wiedzieli, o co chodzi;)

Fotorelacja Świąteczne warsztaty

Komentarze   

0 #1 Tomaszek 2013-07-12 13:07
Ekipa też mocna. A artykuł jest super. Gratuluje autorce. A tak między nami - taki minerał to musi też byś super rzecz. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Kronika Cięciny

 
als logo
 
Akcja Renowacja
  


Nasi partnerzy


 
Arkom logo
rysianka_team
Żywiec Zdrój logo
mcd electronics
Przedszkole AKUKU
mcd electronics
 
Pomoc dla Marcina Walusiaka
Pomoc dla Majki Galica

Facebook

 fb

 
 
Pomoc dla Majki Galica
Pomoc dla Michała Gluzy
 
Pomoc dla Grażyny
Pomoc dla Grażyny Witos-Fabian

Komentarze | Ostatnio dodane

Fotoforum | Ostatnio dodane zdjęcia